Indie - niezwykłe cegielnie.

Będąc w podróży zupełnie przypadkowo udaje nam się odkryć miejsca zwykłe - niezwykłe. Większość ludzi przemyka obok nich, zdążając ku spektakularnym zabytkom opisanych na kartkach przewodników, obiektów kulturowego dziedzictwa, narodowym parkom, pięknym plażom. Nie zauważają tych niepozornych miejsc. Może nie mają okazji, podróżując autobusem z grupą turystów. Zwykle ciągnie ich do tego co znane i popularne.

My lubimy zatrzymać się i w spokoju oddać obserwacji pozornie mało interesujących rzeczy. Chłonąć coś, co w oczach wielu nie ma wartości poznawczej. Wymienić uśmiech, może kilka słów lub gestów z ludźmi, którzy są inni, ale w rzeczywistości podobne wartości poruszają ich serca i te same emocje wywołują radość na ich twarzach. Takie miejsca, takie spotkania przynoszą wyjątkowe refleksje. Pokazują, że istota ludzka ma ogromną zdolność adaptacji. Coś co nam wyda się nie do zniesienia, innych trzyma przy życiu i jest źródłem szczęścia. Rodzina, praca, własne miejsce do życia, rozrywka i zabawa, ciekawość świata, posiłek - to wspólny mianownik ludzkiej egzystencji.

Jadąc z Aurangabad do wykutych w skale, liczących ponad 2000 lat buddyjskich świątyń w Ajancie, musieliśmy przebyć dystans około 110 kilometrów. Jeździ tam autobus. Ale Indie są tanie. Wybraliśmy taksówkę, właściwie prywatny samochód, licząc na większy komfort i możliwość zatrzymania się w co ciekawszych miejscach. Tak trafiliśmy do miejsca, które poruszyło nas do głębi. Niejedyne, bo dzień później ponownie podróżowaliśmy po prowincji i zatrzymaliśmy się w podobnej "fabryce", która zrobiła na nas jeszcze większe wrażenie.



Oto jedna z cegielni w stanie Maharasztra w Indiach. Stała tuż przy drodze, z dala od większych miast. Stos cegieł ułożony był w piramidę, a gotowy produkt susząc się, czekał na klienta.


Cegły jedna po drugiej ładowane były na ciężarówkę. Palące słońce nie przeszkadzało w pracy ani kierowcy, ani podróżującym robotnikom, których zadaniem był późniejszy rozładunek samochodu.


Kiedy po skończeniu pracy zobaczyli nas, nie kryli euforii. To typowe dla Hindusów, których cieszy zainteresowanie swoją osobą ze strony takich jak my. Podróżujących z innego świata.


W tym samym czasie trwała produkcja i układanie gotowego produktu. Kobiety noszące świeży towar oraz układający cegły mężczyźni początkowo nie zwracali na nas uwagi.


Byli zajęci swoją ciężką pracą. Bez przerwy, w równym tempie, bez narzekania na palące słońce, ciężar uciskający głowę, kurz spalonej ziemi, wznosili górę z cegieł, które wkrótce miały znaleźć swe miejsce na budowach. Górę całkiem przemyślaną, bo ułożoną równymi warstwami, ze schodkami pozwalającymi dostać się na sam szczyt.


Kobiety jedna za drugą, jak w transie wchodziły po ułożonych stopniach,



po czym wracały, by ułożyć kolejną "wieżę" na głowie.


Niełatwe to zadanie, biorąc pod uwagę, że każda z nich niesie po kilkanaście cegieł. Za swą pracę dostają 150 rupii dziennie. Dla mnie równowartość dużej butelki piwa w barze, dla nich - moc produktów pozwalających wyżywić rodzinę.


Na twarzach kobiet rysowały się emocje wyrażające zmęczenie, wysiłek, czasem obojętność.


Praca wszystkich kobiet była doskonale skoordynowana. Nosiły cegły podając je mężczyznom powiększającym ogromny stos, albo same rozładowywały je układając jedną przy drugiej. W końcu na twarzach pojawił się uśmiech potwierdzający fakt, że zostaliśmy zauważeni.

Nie przerwało to pracy, trwała nadal z taką samą intensywnością. Pozostało zdziwienie, że ktokolwiek pojawił się w tym zapomnianym miejscu i zainteresował ich osobą.


Zanim cegły znalazły swoje miejsce na pace samochodu, produkt musiał powstać. Ta część zadania jest domeną mężczyzn.

 

Przygotowują glinę, która suszy się w słońcu. Następnie rozrabiają materiał z wodą za pomocą rąk, nóg, czy narzędzi takich jak łopaty. Ziemia wokół jest czerwona. To jeden ze składników. Nie trzeba go przywozić, jest na miejscu. Ostatecznie surowiec przygotowywany jest w dwóch gęstościach: jako drobniejszy  i grubszy.


Oba są mieszane ze sobą, tworząc idealną bazę do późniejszego formowania.


Do tego służą specjalne formy. To w nich przygotowywane są cegły, ręcznie, jedna po drugiej.


Odwiedziliśmy dwie cegielnie. Czysty przypadek. Po prostu pojawiły się przy drodze. Każda stosuje inny wzór wyróżniający jej unikalny produkt.



Gotowa cegła układana jest na ziemi i pozostawiana na słońcu, gdzie wysycha.

 

Po wstępnym wysuszeniu cegły trafiają na stos, gdzie składowane są do momentu wysyłki. Tam proces dalszego suszenia wspomagany jest rozpalonymi drobnymi kawałkami węgla. 


Znad stosów unosi się dym, który w zachodzącym słońcu wywołuje mistyczne wrażenie.


Za wykonanie fantazyjnej układanki z cegieł na ziemi odpowiadają wybrane kobiety. Ich praca pewnie nie jest tak wyczerpująca jak "noszących", ale pozycja "w kucki", do tego upał nie pozwalają zrelaksować się.


Czasem tylko, układając najniższe warstwy mogą na chwilę przysiąść.


Cegły sortowane są według barwy materiału i stopnia wysuszenia. Jedne są ciemniejsze inne jaśniejsze.
 

Produkcja z oczywistych względów odbywa się przez około pół roku - tylko w porze suchej. W czasie monsunu nie ma bowiem warunków by cegła wyschła. Motywacja ludzi do pracy jest więc tym większa. W porze deszczowej "fabryki" zamierają, a pracownicy muszą znaleźć sobie inny sposób na życie i utrzymanie. Dopóki jednak mogą, korzystają z dobrodziejstwa dostępnej pracy, mieszkając zwykle z rodzinami w prowizorycznie skleconych domostwach tuż obok cegielni.


Niektóre kobiety odpowiadaja za przygotowanie strawy i prace domowe.
 


Dzieci szukają możliwości zabawy.



Trudno natomiast wyczytać myśli z oczu starszyzny.


Przez chwilę spotykamy się w cegielni my, mieszkańcy różnych światów. Przyglądamy się sobie z uśmiechem, ciekawością i szacunkiem.


W końcu każdy powraca do swoich spraw, ale pozostają zdjęcia, wrażenia i refleksje, które głęboko w nas zapadają. Nie pozwolą zapomnieć nam o tych ciężko pracujących ludziach, których marzenia są podobne do naszych ...

30 komentarzy:

  1. Takie zwykłe-niezwykłe miejsca i ludzie w nich są kwintesencją podróży.
    Pokazują prawdziwą rzeczywistość, a nie upiększony świat turystycznych atrakcji.
    Ja pewnie jeszcze próbowałabym wprosić się do nich na posiłek.;)
    Piękne portrety i smakowita zupa.:)
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Fascynuje mnie oraz budzi ogromny podziw i szacunek pracowitość Azjatów.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja każdą zupę z soczewicy uwielbiam
    A ta wytwórnia cegieł niesamowita , zdjęcia też

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My też lubimy zupy z soczewica i inne dania, ale jakoś tak się złożyło, że nie mamy tu z nią przepisów :) pozdrawiamy

      Usuń
  4. Ja też w podróżach lubię najbardziej niezwykłość zwyczajnych miejsc. A ta cegielnia wydaje się aż nierealna, a los pracujących tam ludzi - przejmujący... Aż w rezultacie o zupie zapomniałam, a tu zupa soczewicowa z takimi ciekawymi przyprawami - koniecznie do spróbowania. pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tej podróży po Indiach, nie raz obserwowaliśmy takie miejsca i jeszcze to pokażemy :) pozdrawiamy Elu :)

      Usuń
  5. Zupa pachnie aż u mnie! Poruszyła mnie opowieść i zdjęcia, cegielnie zostaną długo w mojej pamięci! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łucjo-miło nam, że wpis Ci się spodobał :) pozdrawiamy

      Usuń
  6. Bardzo to ciekawe i poznawcze. Fascynujące zdjęcia świetnie ilustrują Wasze opowiadanie o tym miejscu.
    Pobyt w takich nieturystycznych miejscach pozwala dotknąć rzeczywistości, poczuć chociaż przez moment kawałek prawdy o tym miejscu i tych ludziach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak też do tego podchodzimy, choć byliśmy w tej rzeczywistości tylko chwilowymi obserwatorami :)

      Usuń
  7. Spróbowałabym chętnie takiej zupy :)
    Zawsze się zastanawiałam, czy wygodnie jest tak przenosić ciężary na głowie, na pewno trzeba mieć mocną szyję i opanowaną równowagę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu-zrobienie zupy jest proste :)
      Ładowanie cegieł na głowę, precyzyjne...nie było łatwe. Cegła gdyby spadła...mogłaby uszkodzić ciało. Równowaga to podstawa tego transportu, tak jak piszesz :)

      Usuń
  8. Wzruszający ten wpis. Podziwiam takich ludzi, ich ciężką pracę i niegasnący optymizm, który widać w młodych oczach i uśmiechach.
    A przepis na zupę zapisuję - jest idealny :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziękuję za kolejną wspaniałą podróż :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozdrawiamy Zuziu i cieszymy się z Twoich odwiedzin :)

      Usuń
  10. Swietna fotorelacja
    pikatne dania bardzo lubie:)
    Pozdrawiam :)
    Grazyna

    OdpowiedzUsuń
  11. Prześliczne zdjęcia. Nie mogę się napatrzeć, jak te cegiełki są równo jedna obok drugiej poukładane :)
    Co do zupy - zapowiada się bardzo smacznie :) Lubię ostrawe potrawy, a takie zupki - to już w ogóle :) Wkradł Ci się w tytuł chochlik - "pomodorów" - za każdym razem jak to czytam to mam wrażenie, że wymawia to słowa Włoch kulejącą polszczyzną ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy za odwiedziny i uważne czytanie ;) pozdrawiamy

      Usuń
  12. Pyszna, sycąca zupa.
    Soczewica ma tyle kulinarnych możliwości.

    Manufaktura cegieł bardzo mi się podoba. Piękne dzieło ludzkich rąk.

    OdpowiedzUsuń
  13. Indie,moje marzenie :) co do przepisów oba wyglądają smakowicie,a zupka najbardziej przypadła mi do gustu :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie czytałam jeszcze przepisu w tak egzotycznej scenerii :) Tak czy inaczej, zupa przepyszna! Jedna z moich ulubionych na zimowe wieczory ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Mega fajne ciekawostki tutaj masz :) Indie są piękne, raz byłam, niestety bardzo krótko, ale byłam pod wrażeniem wielu rzeczy, a przede wszystkim kultura i kuchnia - to niewątpliwie fascynuje :)

    OdpowiedzUsuń