Pierogi z jagodami. Liebster Blog Award.

Pierogi z jagodami. Liebster Blog Award.

Sezon jagodowy w pełni i jakoś nie umiem sobie wyobrazić lata bez tych owoców. Hitem sezonu jagodowego są dla mnie zawsze pierogi. Próbowałam wielu przepisów na ciasto i choć danie wydaje się bardzo proste to jak zawsze "diabeł tkwi w szczegółach". Dlatego od kilku lat wierna jestem w tym względzie przepisowi, którym kiedyś podzieliła się ze mną i innymi entuzjastami kulinariów Ania-Bajaderka. Ciasto jest jak dla mnie idealne. Elastyczne i sprężyste w wyrabianiu, delikatne i miękkie po ugotowaniu.


Pierogi z jagodami


Konfitura jagodowa.

Konfitura jagodowa.

Jagody leśne to prawdziwy rarytas lata. Nie tylko są smaczne, ale również zawierają szereg substancji leczniczych. Warto je zamknąć w słoikach, by cieszyć się ich smakiem w jesienne czy zimowe dni. 

Konfitura jagodowa


2400 g przebranych i umytych jagód leśnych
600 g cukru
2 cytryny
18 g pektyny

Jagody wrzucić na dużą głęboką patelnię, posypać je cukrem, wymieszać i odstawić na ok. 1 godzinę. Dodać sok wyciśnięty z cytryn, wymieszać i smażyć na wolnym ogniu. Gdy sok się nieco zredukuje dodać pektynę. Używam pektyny owocowej w torebkach po 9 g. Zgodnie z zaleceniem jedna torebka przypada na 1 kg owoców. Ponieważ wolę delikatnie ścięte konfitury dodaję mniej pektyny. W czasie robienia konfitur wyparzam w piekarniku słoiczki (wstawiam umyte do zimnego piekarnika i ustawiam temperaturę na 120 stopni C), a następnie napełniam je i pasteryzuję w tej samej temperaturze przez 20 minut (wg pomysłu Bei). Nie podaję ilości słoików, bo zwykle korzystam z takich z "odzysku" i każdy jest inny. Przeciętnie z 1 kg wychodzą 3 małe.

Tarta cytrynowo - jagodowa.

Tarta cytrynowo - jagodowa.

Sezon jagodowy w pełni, czas więc zrobić ciasto z jagodami. Jeśli wolicie mniej tradycyjne wypieki, polecam naszą ulubioną formę ciast - tartę :) Cytrynowy krem dodaje lekkości, a świeże jagody to pyszny dodatek. 


Tarta cytrynowo-jagodowa 


Proporcje na formę o średnicy 22 cm:

ciasto
175 g mąki pszennej
100 g zimnego masła
1 żółtko jaja xl
40 g cukru pudru
szczypta soli

otarta skórka z 1/2 cytryny
zimna woda

krem cytrynowy

180 ml soku z cytryny
100 g  drobnego cukru
120 g masła
3 jaja xl
2 żółtka xl



Przygotować krem cytrynowy, można to zrobić dużo wcześniej i przechować go w lodówce. Jak go wykonać znajdziecie TU-KLIK.

Ciasto zagnieść tylko do połączenia składników lub zrobić w melakserze (do powstania kruszonki, która łatwo da się lepić). Zawinięte w folię schłodzić w lodówce przez ok. 1 godz. Po odpoczynku w chłodzie wyłożyć ciasto i odczekać kilka minut. Rozwałkować i wyłożyć wysmarowaną tłuszczem formę do tarty. Nakłuć widelcem ciasto, przykryć pergaminem i obciążyć. Piec w nagrzanym piekarniku do 180 stopni przez 20 min.

Następnie na podpieczony spód wylać lemon curd i piec 8-10 minut.

Po całkowitym wystudzeniu tarty wyłożyć na wierzch umyte i osuszone jagody. Można całość przybrać kawałkami skórki z cytryny i posypać cukrem pudrem.
Terrina z mięsem  królika.

Terrina z mięsem królika.

Bardzo lubimy domowe wędliny i ich smak zawsze będzie dla nas lepszy od tych, kupionych w sklepie. Dziś zapraszamy Was do zrobienia terriny z mięsem królika.


Terrina z mięsem królika i suszonymi śliwkami


Składniki (na naczynie o pojemności ok. 1.2l)

70 g suszonych śliwek kalifornijskich
1/2 szklanki białego, wytrawnego wina
250 g mięsa z królika (wykroiłam z combra i udek)
150g wątróbki drobiowej
500 g mięsa wieprzowego z łopatki (zmielonego)
110g zmielonej słoniny
2 szalotki
2 ząbki czosnku
1 łyżka świeżych liści tymianku
1 goździk
2 ziela angielskie
1/2 łyżeczki suszonego, mielonego imbiru
1 łyżka  ostrej musztardy
skórka otarta z połowy pomarańczy
1 duże jajko
sól i pieprz do smaku

do dekoracji:
4 liście laurowe, 4 gałązki tymianku

Śliwki namoczyć w winie (najlepiej na kilka godzin przed wykonaniem terriny, np. na noc).
Szalotkę i czosnek bardzo drobno posiekać. Mięso z królika pokroić w grubą kostkę (np. o boku 1-1,5 cm), wymieszać z posiekaną szalotką, czosnkiem, dodać liście tymianku, wymieszać i odstawić na godzinę.
Po tym czasie zmiksować wątróbkę drobiową na płynną, jednolitą masę. Mięsa i wątróbkę wrzucić do jednego naczynia, dodać wszystkie przyprawy (goździk i ziele rozetrzeć na proszek w moździerzu), jajko, dodać sól i świeżo zmielony pieprz. Razem zagnieść.
Do wysmarowanego tłuszczem naczynia na terrinę ułożyć na dno 2 liście laurowe rozdzielając je między sobą 2 gałązkami. Na to ułożyć 1/3 masy mięsnej, dobrze ucisnąć do dna, ułożyć na  to połowę śliwek, następnie powtórzyć czynność (mięso, śliwki i na koniec mięso). Za każdym razem trzeba pamiętać, żeby ułożona masa przylegała ściśle do poprzedniej. Tę na wierzchu ładnie wyrównać i przybrać liśćmi laurowymi i gałązkami tymianku.
Rozgrzać piekarnik do 190 stopni C. Terrinę przykryć folią aluminiową. Następnie nakłuć ją w kilku miejscach nożem i przykryć pokrywką. 

Naczynie z terriną wstawić do drugiego, w którym będziemy piec w kąpieli wodnej (u mnie żaroodporne, może być też szczelna foremka do ciasta). Wlać zagotowaną wodę do naczynia (tyle, żeby dało się przenieść do piekarnika, a następnie dolać w piekarniku więcej). Poziom wody powinien być wyższy niż połowa wysokości naczynia do terriny (idealnie gdyby sięgał do 3/4 naczynia). Piec 1 godzinę, następnie zdjąć folię i przykrywkę i dopiec jeszcze 10-15 min. Po upieczeniu znów przykryć naczynie i odstawić do ostygnięcia. Wstawić do lodówki na kilka lub kilkanaście godzin.

Jeśli będziecie mieli mniejszą lub większą porcję terriny, czas pieczenia trzeba odpowiednio skrócić lub wydłużyć.
Paryż - La Défense.

Paryż - La Défense.

Dziś wspomnienia z najnowocześniejszej dzielnicy Paryża, która mocno różni się od krajobrazu większości miasta. Wyruszyliśmy do północno-zachodniej części stolicy Francji, żeby obejrzeć La Défense, dzielnicę którą  zaczęto budować w 1964 roku. Z czasem stała się (pod względem wielkości powierzchni biurowej) największym centrum biznesu w Europie. Jak widać na zdjęciu poniżej nie ma tam ruchu kołowego, a wszelkie węzły komunikacyjne rozlokowane są pod ziemią (metro, stacja RER, dworzec autobusowy i kolejowy) podobnie jak drogi wewnętrzne prowadzące do poszczególnych biurowców.


Czekoladowe ciasto z truskawkami i marcepanem.

Czekoladowe ciasto z truskawkami i marcepanem.

Ciasto powstało na imieniny Piotra. Czas jest dla nas ostatnio bardzo niełaskawy, czekamy jednak optymistycznie na zmianę. Mamy też nadzieję, że tak jak u nas truskawki ciągle można kupić wszędzie. Mile też wspominam lata, kiedy zbierałam tzw. truskawki całoroczne, dokładnie takie, które owocują do mrozów. Zakładam zatem, że zdążycie wykorzystać przepis. Ciasto zrobione jest na bazie gorzkiej czekolady. Jest bardzo aromatyczne i lekko zwarte w konsystencji. Przepis zaczerpnęłam ze "Złotej księgi czekolady". Jeśli chodzi o wygląd to skorzystałam z pomysłu Mary Berry i wykorzystałam jej przepis na krem cukierniczy. Ciasto jest o tyle wygodne, że jego części składowe  trzeba przygotować np. dzień wcześniej, a potem przed podaniem złożyć wszystko w całość. Nie rezygnujcie z marcepanu, ma on ogromny wpływ na smak ciasta.


Czekoladowe ciasto z truskawkami i marcepanem


Składniki na ciasto :

125 g gorzkiej czekolady
80 ml wody
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
2 jajka
250 g mąki pszennej tortowej
85 ml jogurtu naturalnego
1,5 płaskiej łyżeczki proszku do pieczenia
120 g miękkiego masła
100 g brązowego cukru

Wysmarować tłuszczem tortownicę o średnicy 23 cm. W kąpieli wodnej rozpuścić czekoladę z wodą. Odstawić do ostygnięcia. W  misce wymieszać mąkę, proszek do pieczenia i sól. W osobnym naczyniu utrzeć mikserem masło, cukier brązowy i wanilię na gładki krem.  Cały czas miksując dodawać po jednym jajku, czekając z kolejnym aż poprzednie zostanie dokładnie wymieszane. Przestawić mikser na niższe obroty i dodawać czekoladę, następnie jogurt i suche składniki. Wyłożyć masę do tortownicy i piec ok. 30-40 min. w temperaturze 180 stopni (aż włożony do ciasta patyczek będzie suchy). Po upieczeniu przełożyć na kratkę do całkowitego wystygnięcia.

Krem cukierniczy:

600 ml mleka
1 laska wanilii
6 jaj (4 całe + 2 żółtka)
100 g cukru pudru
1 łyżka wiśniówki
100 g mąki kukurydzianej
150 g miękkiego masła pokrojonego w kostkę

Wlać mleko do garnka, laskę wanilii przekroić wzdłuż ostrym nożem i dodać do mleka. Doprowadzić to do wrzenia, przecedzić przez gęste sito i odstawić.
Jaja z żółtkami, wiśniówką, cukrem i mąką kukurydzianą zmiksować na jednolitą masę. Następnie dodawać gorące  mleko do masy z jajami cały czas mieszając masę trzepaczką rózgową. Masę wlać do garnka po mleku i gotować na wolnym ogniu mieszając trzepaczką żeby nie powstały grudki. Gotować do zgęstnienia  i potem jeszcze trochę cały czas mieszając, żeby krem miał gładką strukturę. Jeśli zrobicie to zbyt krótko będzie w kremie czuć mąkę, a ona ma się właśnie "wygotować". Do kremu dodać masło, wymieszać całość, aż się dobrze połączy, wlać do pojemnika, przykryć i wstawić do lodówki.

Przepis na marcepan znajdziecie TU-klik

Dodatkowo: 600 g truskawek o podobnej wielkości.

Składamy ciasto:

-czekoladowe ciasto przekroić na dwa krążki, jeśli góra będzie wypukła, skrójcie nierówność i odwróćcie ciasto "do góry nogami". Spód od strony dna będzie najrówniejszy, dajcie go na wierzch;

-umyte, odszypułkowane truskawki w całości ułóżcie na spodzie ciasta, od strony brzegu ustawcie połówki owoców stroną przekrojoną na zewnątrz;

-nałóżcie krem cukierniczy do rękawa i ostrożnie wyciskajcie go uzupełniając przestrzenie między truskawkami;

-przykryjcie całość drugim krążkiem ciasta;

-marcepan rozwałkujcie na folii lekko podsypując go cukrem pudrem żeby się nie kleił; wkładając dłoń pod folię na którym jest krążek marcepanu wielkości ciasta lub lepiej ciut większy przełóżcie szybkim ruchem marcepan na ciasto; nadmiar jego odkrójcie nożem żeby wyrównać z brzegiem czekoladowego ciasta;

-całość możecie udekorować ozdobami z topionej czekolady na pergaminie, ja zrobiłam prosty kwiatek, uzupełniłam "płatki" kawałkami truskawek i przybrałam listkami melisy.



Francja - śladami Vincenta van Gogha.

Francja - śladami Vincenta van Gogha.

Dziś wspomnienia z dwóch podróży po Francji. W obu szukaliśmy miejsc związanych z holenderskim malarzem Vincentem van Goghem. Oboje bardzo lubimy jego twórczość i oglądaliśmy jego obrazy w rożnych muzeach. Poszukiwanie miejsc związanych z jego twórczością daje jednak możliwość dużo większego przeżywania tego co stworzył. We Francji powstały jego najważniejsze, najbardziej znane obrazy, tam też rozwinęło się i  ewaluowało jego malarstwo, i tam zakończył swoje życie.

W 1886 roku  trzydziestotrzyletni van Gogh przyjechał do Paryża, do swojego brata Theo (który zajmował się handlem dziełami sztuki). Przyjechał również z zamiarem dalszego rozwoju jako artysty oraz z powodu samotności, która bardzo dawała mu się we znaki. Oglądał w stolicy Francji obrazy impresjonistów. Podziwiał jak za pomocą wyrazistych barw można pokazać światło. Uczył się od Lautreca i Pissarra jak używać kolorów. Jako bardzo pracowity malował od świtu do zmroku.   Toulouse-Lautrec podpowiedział mu, że idealne światło do malowania znajdzie w Arles i wkrótce tam właśnie wyjechał. Decyzje przyspieszyło też rozczarowanie społecznością paryskich artystów. Dwuletni okres pobytu w Paryżu zaowocował namalowaniem ponad dwustu obrazów. Nabyte wtedy doświadczenie chciał skonfrontować z intensywnie barwną przyrodą Prowansji.
W lutym 1888 roku znalazł się we wspomnianym Arles. Światło zaczęło wypełniać jego obrazy. Pisał do Theo "uwolnię swoją indywidualność wyłącznie dzięki pobytowi w tym miejscu". Brat jak zawsze wspierał Vincenta finansowo i duchowo.

W okolicach Arles znaleźliśmy most  przypominający ten z obrazów van Gogha. Malarz namalował cykl zatytułowany "Most Langlois w Arles", który odnosi się do czterech obrazów, jednej akwareli i pięciu szkiców. Do Theo pisał "Jest to most zwodzony, przez który przejeżdża mały powóz, odcinający się na tle niebieskiego nieba – rzeka również niebieska, brzegi pomarańczowe z zieloną trawą i grupa kobiet w fartuchach i kolorowych czepkach, piorących bieliznę". To oczywiste, że miejsce wygląda dziś inaczej. Most malowany przez artystę był zbudowany z drewna, w 1930 roku zastąpiono go zbrojonym, betonowym, zniszczonym podczas II wojny światowej. W niedalekiej miejscowości Fos-sur-Mer  zachował się jednak drewniany most, który rozebrano i złożono ponownie w miejscu położonym ok. 2 km od tego oryginalnego. Dziś nazywany jest mostem van Gogha i widać go na zdjęciach poniżej.