Modraszka zwyczajna czyli sikora modra.

Modraszka zwyczajna czyli sikora modra.

Tym razem będzie o modraszkach, które nieustannie goszczą w naszym karmniku.



Trzeba przyznać, że jak na drobne, nieduże  ptaszki radzą sobie świetnie. Dużo większe bogatki są czasem przez nie przepędzane. W zasadzie to dziwimy się, bo mają kilka miejsc do jedzenia i te wojny to nie z braku pokarmu.


Raczej wychodzi z nich zadziorna, wojownicza natura. Mając do wyboru kule tłuszczowe z ziarnem, łuskany słonecznik i niesolone orzeszki ziemne, wybierają najchętniej ten ostatni pokarm.


Modraszki są sikorkami pięknie ubarwionymi przez naturę. Najlepiej wyglądają w pełnym słońcu, wtedy widać doskonale ich błękit, zwłaszcza na czapce.


Podobno samce i samice odróżniają siebie w ultrafiolecie. Dla nas jest to niemożliwe, bo widzimy w znacznie mniejszym zakresie  niż ptaki. Samczyk jest dużo bardziej jaskrawy i świeci mu się w ultrafiolecie szczególnie grzbiet i czapka. Im młodszy, tym słabszy efekt świecenia.


Modraszka z racji swej ruchliwości jest niezwykle wymagającą modelką. Trzeba poświęcić dużo czasu i mieć trochę szczęścia, żeby zrobić jej zdjęcie. Okazało się, że te najlepsze wyszły nam właśnie zimą, bo wiosną, kiedy trwa okres lęgowy, w naszym bukowym lesie jest bardzo ciemno, a uchwycenie jej gdzieś na skraju lasu stało się niewykonalne.


Mniej więcej w połowie kwietnia modraszki zaczynają okres lęgowy. Jednak ptasie zaloty czy wicie gniazd można obserwować przez całą wiosnę. Na początku maja obserwowaliśmy samca, który przygotowywał dziuplę. Wyścielał ją pracowicie zbieranym mchem.


Niestety nie została zasiedlona, najwidoczniej żadna samiczka nie zainteresowała się nią jako potencjalnie przyszłym, rodzinnym domem. Tak to już jest, że to samiec szykuje, a samiczka wybiera. Ma w tym względzie też znacznie większe wymagania niż bogatka. Przede wszystkim dziupla powinna być dość wysoko i mieć nieduży otwór. Może być wcześniej wykuta przez dzięcioła, jak ta.


Nie jest to jednak warunek konieczny :)


Modraszki maja bardzo liczne lęgi.  Składają po 10-16 jaj. Po wysiedzeniu ich w ok. dwa tygodnie zaczyna się dla rodziców bardzo pracowity okres.


Obserwowaliśmy tę dziuplę jakiś czas i trzeba przyznać, że ruchliwość rodziców, ich zaradność w przynoszeniu owadów i wynoszeniu nieczystości z gniazda, budziły w nas ogromny podziw. Oboje bardzo ciężko pracowali.


Po około trzech tygodniach maluchy zaczynają opuszczać gniazdo. Ich kontakt głosowy z rodzicami pozwolił nam namierzyć takiego młodziaka.


Modraszki  mają silnie rozwinięty instynkt rodzicielski i karmią swoje młode jeszcze nawet przez dwa tygodnie po opuszczeniu gniazda.


Potem młodzież zaczyna sobie radzić sama, jak widać upierzenie ciągle pozwala im zachować większe bezpieczeństwo.


Wyczytałam na Wikipedii, że "Miejsce zbierania pokarmu i sposoby temu służące są bardzo szerokie – na cienkich gałązkach, krzewach, a nawet ziemi zimą. W czasie żerowania zachowują się w interesujący sposób – często wieszają się na końcach najcieńszych gałązek grzbietem do dołu i zbierają z roślin szkodliwe owady, głównie jaja i larwy. Chętnie robią tak w przypadku kasztanowców, które są niszczone przez minujące larwy szrotówka kasztanowcowiaczka. Gdy skończą z oczyszczaniem jednej gałązki przelatują kołyszącym się lotem na następną. Oprócz tego odrywają płatki kory, rozdziobują galasy, liście, łodygi, źdźbła, czyli próbują się do miejsc w których przebywają owady.


W preferencjach żywieniowych modraszki pomagają leśnikom i sadownikom w biologicznej walce ze szkodnikami. Zjadają te owady, których w danej chwili jest najwięcej. Czasem nawet człowiek wabi te ptaki do sadów i ogrodów poprzez wywieszanie dla nich budek lęgowych."


Tak więc dbajmy o sikorki. One dla siebie nawzajem nie są żywieniową konkurencją, bo żerują w różnych partiach drzew - modraszki preferują wierzchołki i końce drzew, sikorki ubogie środkowe ich partie, a bogatki najniższe.
  

I choć w karmniku zawsze "rządzą " modraszki, to w zimowe, śnieżne i mroźne okresy tworzą z bogatkami i innymi drobnymi ptakami typu zięby, strzyżyki, mysikróliki wspólne grupy, żeby łatwiej było im przetrwać.


 :) Tymczasem żegnamy się z Wami i na blogu pojawimy się nie wcześniej niż na początku marca.
Żytni chleb piwno - cebulowy.

Żytni chleb piwno - cebulowy.

W lutowej Piekarni Amber  pojawiła się kolejna ciekawa propozycja do wspólnego wypieku. Chleb według receptury Piotra Kucharskiego zaproponowała Beata prowadząca bloga Stare Gary. Przepis przewidywał z podanej ilości dwa bochenki. Ja jednak zrobiłam jeden duży i zmieniłam też czas wyrastania chleba. Poniżej podaję wykonanie chleba po swojemu. Jeśli interesuje Was oryginał, zajrzyjcie do Amber lub Beaty. Piekłam razem z innymi, ale dopadła mnie grypa. Przyznam, że dawno tak ciężko nie chorowałam, przespałam dwa dni, skutecznie też choroba osłabiła mnie i nie było mowy, żeby usiąść na dłużej przy komputerze. Zresztą "solidarnie" razem z Piotrem ;) Dziś nadrabiam więc braki bo daję już radę posiedzieć, a chleb bardzo Wam polecam. Na blogu znajdziecie również chleb piwny wg J. Hamelmana.


 Chleb piwno - cebulowy



składniki na foremkę o wymiarach 31,5 x 13 cm:

zaczyn

200 g mąki żytniej razowej typ 2000
180 g wody
60 g zakwasu aktywnego, żytniego zakwasu


ciasto właściwe
800 g mąki żytniej typ 720
650 ml piwa pszenicznego 

350 g zaczynu
2 cebule
20 g soli (2 łyżeczki)

Wykonanie:
Dzień przed przygotowaniem zaczynu odświeżyć zakwas, dokarmiając go.
Przygotować zaczyn - wymieszać wszystkie składniki w naczyniu i pod przykryciem odstawić na 8-12 godzin w temperaturze pokojowej (np. na noc). Zaczyn jest gotowy gdy da się wyczuć lekko kwaśny zapach, a ciasto po rozsunięciu ma gąbczastą strukturę i jest napowietrzone.
Cebulę pokroić w dużą kostkę, poddusić na oleju aż zmięknie i nabierze złotego koloru, wystudzić.
Do dużej miski odważyć 350 g zaczynu. Dodać przesianą mąkę, cebulę, sól, piwo. Wymieszać, włożyć do wyłożonej pergaminem foremki (dodatkowo smaruję pergamin cienko olejem), wyrównać powierzchnie mokrą ręką i przykryć folią. Odstawić do  wyrastania, w  ciepłe miejsce  na ok. 5 godzin.
Piekarnik rozgrzać do 230 st C. Piec z parą 25 minut, po czym zmniejszyć temperaturę do 210 stopni i piec kolejne 25 minut. Upieczony chleb wyjąć z formy i ostudzić na kratce, spożywać najlepiej po kilkunastu godzinach.
Chleb pyszny, pachnący cebulą, w pełni żytni i na naturalnym zakwasie, do tego z dobrą strukturą, daje się cienko kroić, nie kruszy się. Pychota ! Dodam jeszcze, że autor przepisu zalecał nacięcie chleba i tak zrobiłam, niestety na nic się to nie przydało. Chleb pękł sobie z boku, a po nacięciach zostały tylko na wierzchu ślady.

Lutowi piekarze :

Apetyt na smaka
Bochen chleba
Codziennik kuchenny
Dom z mozaikami
Gotuj zdrowo! Guten Apetit!
Konwalie w kuchni
Kuchennymi drzwiami
Kuchnia Gucia
Kulinarne przygody Gatity
Leśny Zakątek
Moje male czarowanie
nie-ład mAlutki
Notatki kulinarne
Ogrody Babilonu
Para w kuchni
Polska zupa
Smakowity chleb
Stare gary
W poszukiwaniu SlowLife
Zacisze kuchenne